ROZDZIAŁ
III
JOHNAS
„Prawda
o Williamie”
Wracając
do Instytutu rozmyślałem nad dalszymi krokami. Ciekawe czy Grace
uwierzy w to wszystko. Jeśli pokażę jej mój dom i tych cudownych
ludzi, którzy w nim mieszkają. Jest szansa i nadzieja, a Nocny
Łowca nigdy się nie poddaje.
Otworzyłem
potężne drzwi do Instytutu i od razu skierowałem się do
biblioteki, gdzie czekała głowa tego budynku czyli Caren. Musiałem
dostarczyć jej informacje o Grace. Jak zawsze o tej porze siedziała
przy swoim biurku.
-Och,
to ty Johnas.-powiedziała pocierając zmęczone skronie. Praca na
takim stanowisku wymaga dużo poświęcenia i wytrzymałości.
-Tak.
Trochę mi to zajęło. Musiałem wejść przez okno, aby jej matka
nie dowiedziała się przypadkiem kim jestem. Mam kilka informacji.-
powiedziałem z westchnieniem.
-Jak
wygląda sytuacja?
-Obserwuję
ją od dwóch dni, muszę zlewać się z Przyziemnymi, a to jest
wyczerpujące. Dziewczyna jest średniego wzrostu. Szybka i winna.
Długie, brązowe włosy. Charakterystyczne oczy. Duże niebieskie
z...-nie zdążyłem dopowiedzieć zdania, ponieważ Caren dokończyła
za mnie.
-Z
fioletowymi plamami na obwódkach.
-Tak,
ale skąd to wiesz?
-Jej
ojciec miał takie same.
-Jej
ojciec to Nocny Łowca? Dlatego ją obserwujemy?
-Jej
ojciec był Nocnym Łowcą, ale został zabity w bitwie po Adamantową
Cytadelą z Mrocznymi. Musiał je opuścić, gdy dziewczyna miała
dwa lata, ponieważ Clave mogłoby je strasznie potraktować. Bardzo
Ci dziękuję. Mamy już pewność, że to właściwa dziewczyna.
Teraz możesz iść do pokoju i odpocząć.
-Dobranoc
Caren.
Zamiast
pójść do pokoju i odpoczywać, skierowałem się do sali
treningowej. Jest to zdecydowanie moje ulubione miejsce w Instytucie.
Narysowałem stelą runę energii i zacząłem ćwiczyć rzut nożami.
Po
ćwiczeniach, gdy byłem już naprawdę zmęczony udałem się do
pokoju, aby zaczerpnąć snu. Umyłem się i przebrałem. Szybko
zasnąłem. .
Nazajutrz
wstałem o dziesiątej. O dwunastej muszę być na meczu, aby mieć
oko na Gracy i jej przyjaciela. Nie wiem jeszcze czy jest odpowiednią
osobą, która może dowiedzieć się o tym świecie i nic nie
wypaplać. Nie raz już zdarzały się niekorzystne dla Clave
sytuacje. Ubrałem się w najzwyczajniejsze ubrania jakie miałem,
choć w mojej szafie dominowała zdecydowanie czarna barwa.
Naszykowałem się i już po kilku minutach wymknąłem się z
Instytutu. Nikt na szczęście nie zauważył mojego wyjścia.
Prawie
cała szkoła czekała już na trybunach jednego z większych boisk w
naszym mieście. Rozglądałem się za Grace, gdy ta na mnie wpadła.
Dosłownie.
-Och,
przepraszam Cię bardzo.-powiedziała nadal nie wiedząc, że to ja.
-Nic
się nie stało.-dopiero, gdy to powiedziałem spojrzała na mnie.
-Cześć,
nie zauważyłam, że to ty. Co robisz na meczu? Interesujesz się
takimi rzeczami?- zapytała silnym tonem.
-Przyszedłem,
żeby podpatrzeć czy wasza drużyna koszykówki gra lepiej ode
mnie.- Grace się zaśmiała.
-Nie
masz z nimi szans. Może nie są jacyś wyjątkowi, ale grać
potrafią. Muszę podejść do Eliasa. Idziesz ze mną? Może się
poznacie.- zachęcała mnie.
-Okej,
chodźmy.
Weszliśmy
do szatni chłopców, którzy jeszcze dowiązywali swoje buty. Grace
nie zrobiła żadnego zamieszania swoją osobą w szatni męskiej.
Musiała już tu przychodzić wielokrotnie z przyjacielem. Elias
siedział po lewej stronie od drzwi i zakładał buty. Gdy
podeszliśmy dziewczyna nas przedstawiła.
-Elias
to jest mój znajomy Alonso, Alonso to mój najlepszy przyjaciel
Elias.- mówiąc to podaliśmy sobie ręce w znak powitania.
-Miło
mi Cię poznać.-oznajmił Elias.
-Mi
ciebie też.-westchnąłem.
Wyszliśmy
na zewnątrz. Na trybunach szaleli ludzie. Ciekawe czy przyziemna
młodzież zawsze taka jest. Może spodobałoby mi się takie życie,
ale za nic nie zdradziłbym Nefilim. Nie ma nic lepszego jak żądza
krwi. Z krzyków widowni można wyłapać imiona chłopaków ze
szkoły Grace, ale kibice drużyny przeciwnej nie mają tu dużo do
powiedzenia.
-Daj
z siebie wszystko El i pamiętaj, że dacie radę.
-Wiem
truskaweczko.-powiedział, aby mnie z irytować i udało mu się to.
-Truskaweczko?-
wtrącił się nagle Al.
-No
wiesz...Takie tam przyjacielskie przezwiska.-mówiąc to prowadziła
mnie na trybuny.
-Świetnie.
Uważaj na dziewczyny z tyłu, bo będą się zaraz ślinić na twój
widok.-powiedziała z sarkazmem kiwając głową w stronę jakiś
panienek.
-Sam
czasem to robię, gdy patrzę w lustro.
-A
ja nie musiałam o tym wiedzieć, ale cóż, teraz wiem, że lepiej
nie mieć lusterka w twoim towarzystwie.
-Bardzo
śmieszne Grace.-odpowiedziałem z uśmiechem na buzi.
Chłopcy
rzeczywiście grali nieźle. Wygrali trzydziestoma punktami. Grace
powiedziała mi, że zazwyczaj kończą podobną przewagą.
Po
meczu poszedłem z nimi do kafejki naprzeciwko szkoły. Wypiliśmy
tam pyszną kawę. Gdy już skończyliśmy Elias oświadczył, że
musi jeszcze gdzieś skoczyć, więc zaoferowałem Grace, że ją
odprowadzę. Pod pretekstem, że muszę pójść do toalety,
wyszedłem na zewnątrz i narysowałem stelę, aby nikt mnie nie
widział. Musiałem sprawdzić czy Grace ma Wzrok. Po chwili wszedłem
do kafejki już niewidzialny dla zwykłych Przyziemnych. Ale Grace
mnie widziała... Bo była Nocnym Łowcą.
-Grace
wyjdźmy na zewnątrz.- powiedziałem.- nie odzywaj się do mnie na
chwilę jeśli nie chcesz, aby ludzie brali cię za majaczącą,
skończoną idiotkę.- zobaczyłem zdziwienie na jej idealnej twarzy.
Wyszliśmy
i udaliśmy się w stronę jej domu.
-Al,
o co chodzi?- zapytała mnie z irytacją.
-Nie
nazywaj mnie tak. Jestem Johnas.
-Ale
co to ma wszystko znaczyć?
Stwierdziłem,
że muszę już wyjawić tajemnicę. Być może to za szybko, ale
wiem, że dziewczyna jest silna.
-Spokojnie.-
powiedziałem próbując opanować lekko zdenerwowany głos.-
Wszystko Ci wytłumaczę, tylko obiecaj mi, że pójdziesz ze mną.
-Dobrze,
więc prowadź.
….........................................................................................................................
Po
15 minutach byliśmy na miejscu.
-Bierzesz
dziewczynę na spacer i zaprowadzasz ją do starego, walącego się
kościoła? I nie wykorzystujesz sytuacji bycia z nią sam na
sam?-zapytała mnie.
-To
nie jest kościół Grace. Skup się i spójrz na to z innej strony.
Zamknęła
oczy i po chwili otworzyła je. Wykonując tę czynność wyglądała
uroczo.
-Wow,
co to jest? Czy ja jestem szalona?
-Nie,
nie jesteś Gracy, nie jesteś. A teraz chodź ze mną.-wziąłem ją
za rękę i udaliśmy się do drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz