środa, 22 lipca 2015

3. Prawda o Williamie


ROZDZIAŁ III
JOHNAS
Prawda o Williamie”


Wracając do Instytutu rozmyślałem nad dalszymi krokami. Ciekawe czy Grace uwierzy w to wszystko. Jeśli pokażę jej mój dom i tych cudownych ludzi, którzy w nim mieszkają. Jest szansa i nadzieja, a Nocny Łowca nigdy się nie poddaje.
Otworzyłem potężne drzwi do Instytutu i od razu skierowałem się do biblioteki, gdzie czekała głowa tego budynku czyli Caren. Musiałem dostarczyć jej informacje o Grace. Jak zawsze o tej porze siedziała przy swoim biurku.
-Och, to ty Johnas.-powiedziała pocierając zmęczone skronie. Praca na takim stanowisku wymaga dużo poświęcenia i wytrzymałości.
-Tak. Trochę mi to zajęło. Musiałem wejść przez okno, aby jej matka nie dowiedziała się przypadkiem kim jestem. Mam kilka informacji.- powiedziałem z westchnieniem.
-Jak wygląda sytuacja?
-Obserwuję ją od dwóch dni, muszę zlewać się z Przyziemnymi, a to jest wyczerpujące. Dziewczyna jest średniego wzrostu. Szybka i winna. Długie, brązowe włosy. Charakterystyczne oczy. Duże niebieskie z...-nie zdążyłem dopowiedzieć zdania, ponieważ Caren dokończyła za mnie.
-Z fioletowymi plamami na obwódkach.
-Tak, ale skąd to wiesz?
-Jej ojciec miał takie same.
-Jej ojciec to Nocny Łowca? Dlatego ją obserwujemy?
-Jej ojciec był Nocnym Łowcą, ale został zabity w bitwie po Adamantową Cytadelą z Mrocznymi. Musiał je opuścić, gdy dziewczyna miała dwa lata, ponieważ Clave mogłoby je strasznie potraktować. Bardzo Ci dziękuję. Mamy już pewność, że to właściwa dziewczyna. Teraz możesz iść do pokoju i odpocząć.
-Dobranoc Caren.
Zamiast pójść do pokoju i odpoczywać, skierowałem się do sali treningowej. Jest to zdecydowanie moje ulubione miejsce w Instytucie. Narysowałem stelą runę energii i zacząłem ćwiczyć rzut nożami.
Po ćwiczeniach, gdy byłem już naprawdę zmęczony udałem się do pokoju, aby zaczerpnąć snu. Umyłem się i przebrałem. Szybko zasnąłem. .
Nazajutrz wstałem o dziesiątej. O dwunastej muszę być na meczu, aby mieć oko na Gracy i jej przyjaciela. Nie wiem jeszcze czy jest odpowiednią osobą, która może dowiedzieć się o tym świecie i nic nie wypaplać. Nie raz już zdarzały się niekorzystne dla Clave sytuacje. Ubrałem się w najzwyczajniejsze ubrania jakie miałem, choć w mojej szafie dominowała zdecydowanie czarna barwa. Naszykowałem się i już po kilku minutach wymknąłem się z Instytutu. Nikt na szczęście nie zauważył mojego wyjścia.
Prawie cała szkoła czekała już na trybunach jednego z większych boisk w naszym mieście. Rozglądałem się za Grace, gdy ta na mnie wpadła. Dosłownie.
-Och, przepraszam Cię bardzo.-powiedziała nadal nie wiedząc, że to ja.
-Nic się nie stało.-dopiero, gdy to powiedziałem spojrzała na mnie.
-Cześć, nie zauważyłam, że to ty. Co robisz na meczu? Interesujesz się takimi rzeczami?- zapytała silnym tonem.
-Przyszedłem, żeby podpatrzeć czy wasza drużyna koszykówki gra lepiej ode mnie.- Grace się zaśmiała.
-Nie masz z nimi szans. Może nie są jacyś wyjątkowi, ale grać potrafią. Muszę podejść do Eliasa. Idziesz ze mną? Może się poznacie.- zachęcała mnie.
-Okej, chodźmy.
Weszliśmy do szatni chłopców, którzy jeszcze dowiązywali swoje buty. Grace nie zrobiła żadnego zamieszania swoją osobą w szatni męskiej. Musiała już tu przychodzić wielokrotnie z przyjacielem. Elias siedział po lewej stronie od drzwi i zakładał buty. Gdy podeszliśmy dziewczyna nas przedstawiła.
-Elias to jest mój znajomy Alonso, Alonso to mój najlepszy przyjaciel Elias.- mówiąc to podaliśmy sobie ręce w znak powitania.
-Miło mi Cię poznać.-oznajmił Elias.
-Mi ciebie też.-westchnąłem.
Wyszliśmy na zewnątrz. Na trybunach szaleli ludzie. Ciekawe czy przyziemna młodzież zawsze taka jest. Może spodobałoby mi się takie życie, ale za nic nie zdradziłbym Nefilim. Nie ma nic lepszego jak żądza krwi. Z krzyków widowni można wyłapać imiona chłopaków ze szkoły Grace, ale kibice drużyny przeciwnej nie mają tu dużo do powiedzenia.
-Daj z siebie wszystko El i pamiętaj, że dacie radę.
-Wiem truskaweczko.-powiedział, aby mnie z irytować i udało mu się to.
-Truskaweczko?- wtrącił się nagle Al.
-No wiesz...Takie tam przyjacielskie przezwiska.-mówiąc to prowadziła mnie na trybuny.
-Świetnie. Uważaj na dziewczyny z tyłu, bo będą się zaraz ślinić na twój widok.-powiedziała z sarkazmem kiwając głową w stronę jakiś panienek.
-Sam czasem to robię, gdy patrzę w lustro.
-A ja nie musiałam o tym wiedzieć, ale cóż, teraz wiem, że lepiej nie mieć lusterka w twoim towarzystwie.
-Bardzo śmieszne Grace.-odpowiedziałem z uśmiechem na buzi.
Chłopcy rzeczywiście grali nieźle. Wygrali trzydziestoma punktami. Grace powiedziała mi, że zazwyczaj kończą podobną przewagą.
Po meczu poszedłem z nimi do kafejki naprzeciwko szkoły. Wypiliśmy tam pyszną kawę. Gdy już skończyliśmy Elias oświadczył, że musi jeszcze gdzieś skoczyć, więc zaoferowałem Grace, że ją odprowadzę. Pod pretekstem, że muszę pójść do toalety, wyszedłem na zewnątrz i narysowałem stelę, aby nikt mnie nie widział. Musiałem sprawdzić czy Grace ma Wzrok. Po chwili wszedłem do kafejki już niewidzialny dla zwykłych Przyziemnych. Ale Grace mnie widziała... Bo była Nocnym Łowcą.
-Grace wyjdźmy na zewnątrz.- powiedziałem.- nie odzywaj się do mnie na chwilę jeśli nie chcesz, aby ludzie brali cię za majaczącą, skończoną idiotkę.- zobaczyłem zdziwienie na jej idealnej twarzy.
Wyszliśmy i udaliśmy się w stronę jej domu.
-Al, o co chodzi?- zapytała mnie z irytacją.
-Nie nazywaj mnie tak. Jestem Johnas.
-Ale co to ma wszystko znaczyć?
Stwierdziłem, że muszę już wyjawić tajemnicę. Być może to za szybko, ale wiem, że dziewczyna jest silna.
-Spokojnie.- powiedziałem próbując opanować lekko zdenerwowany głos.- Wszystko Ci wytłumaczę, tylko obiecaj mi, że pójdziesz ze mną.
-Dobrze, więc prowadź.
.........................................................................................................................
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Bierzesz dziewczynę na spacer i zaprowadzasz ją do starego, walącego się kościoła? I nie wykorzystujesz sytuacji bycia z nią sam na sam?-zapytała mnie.
-To nie jest kościół Grace. Skup się i spójrz na to z innej strony.
Zamknęła oczy i po chwili otworzyła je. Wykonując tę czynność wyglądała uroczo.
-Wow, co to jest? Czy ja jestem szalona?

-Nie, nie jesteś Gracy, nie jesteś. A teraz chodź ze mną.-wziąłem ją za rękę i udaliśmy się do drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz